Czas pracy – czas konfliktu

To poważny i być może najpoważniejszy konflikt między światem pracy i biznesu od czasu zmiany reżimu. Źródłem konfliktu są rząd i parlament w sprawie projektów zmian w Kodeksie pracy uelastyczniających godziny pracy oraz kontraktów śmieciowych.

Wśród hipotez przedstawionych władzom podczas strajku generalnego na Śląsku pierwsze stanowisko jest takie, że (…) rząd powinien wycofać szkodliwe dla pracowników zmiany w prawie pracy, a liderzy związkowi przekonują telewidzów TVP, że rząd toleruje wspólność kontraktów śmieciowych. Lider „Jedności”, Piotr Duda, poinformował (…), że jeśli zostanie zniesione prawo o czasie pracy, nie będzie strajków. Nie zgadzaj się z traktowaniem pracowników jak niewolników. To założenie zawiera również list lidera „S” do premiera Donalda Tuska, w którym zapewnił na konferencji prasowej, że rząd nie wycofa się z uelastycznienia godzin pracy. Dzień później w odpowiedzi na te wydarzenia pojawił się list otwarty od pracodawców do pracowników i bezrobotnych z podpisami czterech największych organizacji: PKPP Lewiatan, Pracodawców Polskich, BCC i Związku Rzemiosła Polskiego. Przesłanie w liście było zaskakujące: chcieliśmy zatrudnić, ale związek nam tego nie dał. (…) Stawiają one rządowi i przedsiębiorcom żądania, których spełnienie w sposób katastrofalny obniżyłoby konkurencyjność polskiej gospodarki. Zapominają, że większość wspólnych dokonań Polaków jest produkowana nie przez duże firmy, które zatrudniają ich do pracy związkowej, ale przez małe i średnie przedsiębiorstwa, które nie mają związków. Co więcej, nie ma uzasadnienia dla działań liderów związkowych, które szkodzą polskiej gospodarce. Stanowią jedynie ułamek zatrudnionych pracowników.

Zdaniem pracodawców, działacze robią wiele, aby zatrzymać dialog społeczny, np. dwa projekty nowelizacji prawa pracy już w parlamencie i projekt ustawy o ochronie miejsc pracy w firmach dotkniętych kryzysem, ustawa antykryzysowa bisują, tam zostanie opublikowana wkrótce. W żadnej z nich strony trójstronnej Komisji Spraw Społeczno-Gospodarczych nie doszły do ​​porozumienia.

Czy dialog dotrze do bruku?

Prawo pracy to nie tylko ustawa, ale konstytucja świata pracy, a jego zmianom zawsze towarzyszą kontrowersje i napięcia. Teraz przenieśli się do Sejmu.

Mamy do czynienia z ciekawą sytuacją – powiedział p. Stanisław Szwed (PiS) podczas pierwszego czytania rządowego projektu ustawy o zmianie prawa pracy i ustawy o związkach zawodowych oraz poselskiego projektu ustawy o zmianie prawa pracy. Tutaj są dwa projekty. Program rządowy, który oferuje m.in. możliwość wydłużenia okresu rozliczeniowego do 12 miesięcy, wprowadzając tzw. elastyczne godziny pracy, w ramach których pracownicy nie otrzymują wynagrodzenia za nadgodziny po powrocie do pracy tego dnia. Wymagało to konsultacji w ramach trójstronnej komisji, podczas których nie osiągnięto porozumienia, a rząd przedłożył Sejmowi aktualny projekt, który zawiera wyłącznie propozycje zgłoszone przez pracodawców. Żadne z założeń związkowych nie zostało przyjęte, mimo że starano się ograniczyć stosowanie umów śmieciowych – powiedział wiceprzedstawiciel.

W oczach posłów oba programy spełniają jedynie wymagania pracodawców. To nie ma nic wspólnego z dialogiem i nic dziwnego, że ten rodzaj dialogu przenosi się na ulice.

Projekt posła, reprezentowany przez PO (na dalej) jest bardzo daleko idący w porównaniu z przedstawicielem rządu (…) powiedziałbym, że daleko idący – mówi poseł. Ryszard Zbrzyzny (SLD). I jego koledzy z klubu, poz. Romuald Ajchler apeluje do autorów tego projektu i rządu: Wynoś się z tego wydarzenia bez szkody dla reputacji swojej i Izby.

Podczas debaty złożono wniosek o odrzucenie obu ustaw w pierwszym czytaniu. Spośród 451 delegatów 216 głosowało przeciw, a 234 przeciw. Wynik głosowania, pół na pół, można uznać za symboliczny, jako dowód podziałów w Polsce, przy czym połowa posłów popiera ideę dwóch projektów, przykręcając śruby pracownikom, a połowa nie. Oba projekty ustaw zostały przekazane do Komisji Specjalnej ds. Zmian Kodyfikacyjnych, która została skierowana do Podkomisji Stałej ds. Zmian Prawa Pracy po ekscytującej debacie na jej pierwszym posiedzeniu (13 marca). Przewodniczący Komisji, były Prokurator Generalny, Mt. Krzysztof Kwiatkowski podsumował obrady, bezceremonialnie obiecując: (…) To najciekawsza debata, w jakiej uczestniczyłem w tej kadencji Sejmu.

Kod i kryzys

Autorzy obu projektów uważają, że stworzenie optymalnych warunków funkcjonowania przedsiębiorstw w zakresie prawa pracy jest szansą, a jednocześnie gwarancją wzrostu gospodarczego. Broniąc projektu ustawy poselskiej argumentowali, że doświadczenia większości krajów z reformami prawa pracy, a także doświadczenia Polski w latach 2008-2010 (ustawa antykryzysowa – przyp. red.), pokazują, że głównym narzędziem ochrony pracy jest tworzenie nowych miejsc pracy Praca impulsowa polega na uelastycznieniu stosunku pracy. Bez takich rozwiązań skuteczne przeciwdziałanie skutkom kryzysu na rynku pracy wydaje się niemożliwe.

Dlatego Ustawa Sejmowa nie tylko zmienia przepisy dotyczące rozliczeń czasu pracy, jak Ustawa Rządowa, ale zawiera również:

· Rezygnacja z definicji dni roboczych określonych w kodeksie, co zmniejszy opłaty za nadgodziny;

· Przedłużone wprowadzenie możliwości przerw w godzinach pracy;

· Wydłużone godziny pracy nieodpłatnej;

· Uelastycznić wynagrodzenie za pracę za urlop;

Obniżone stawki za nadgodziny, 50% wyższe niż normalne stawki za nadgodziny w dni powszednie oraz obniżone stawki za nadgodziny ze 100% do 80% w niedziele i święta.

To nie krwiopijca i kapitalistyczna postawa pracodawcy, to przymus: albo szukam oszczędności, albo zbankrutuję, więc – szukam oszczędności – przekonywali posłowie. Adam Szejnfeld, Wprowadzenie ustaw sejmowych.

Najważniejszą zmianą w tych dwóch programach jest wydłużenie okresu dostawy z normalnie stosowanych 4 miesięcy do 12 miesięcy.

Dłuższy okres rozliczeniowy ma na celu uelastycznienie grafików pracy, szczególnie w okresach sezonowości pracy, braku regularnych zamówień i przejściowych utrudnień dla firmy. Jest to szczególnie ważne podczas dekoniunktury, ale nie tylko. Może dotyczyć całego rynku, konkretnego sektora lub branży w skali makro, mikro lub indywidualnej sytuacji konkretnego przedsiębiorcy. Dzięki temu pracodawcy zmniejszą koszty przestojów i nadgodzin, a także koszty zwolnienia i zatrudnienia, co powinno zapobiegać tym zwolnieniom. Gdy zamówień jest mniej, pracownicy wracają do domu, powiedzmy po sześciu godzinach, a gdy jest ich więcej po sześciu, pracują dłużej. Co ważne, w okresie referencyjnym średnie godziny pracy danej osoby były zgodne z kodeksem. „Miękka” część rozwiązania: pracownik nie otrzymuje wynagrodzenia za nadgodziny, a nawet w czasach ekonomicznych pracuje ponad osiem godzin dziennie w wyznaczonym czasie. Z drugiej strony, w czasie kryzysu pracodawcy będą oszczędzać – być może – a nie zwalniać pracowników. Lewiatan wylicza, że ​​firma zatrudniająca 100 pracowników zarabia po 2000 dolarów. Łączna kwota może zaoszczędzić 241 000 zł. Do 320 000 zł rocznie.

Podczas strajków i protestów na Śląsku we wszystkich regionach związek rozdawał ulotki z hasłem: Nie daj się zastraszać. Zmiany w prawie pracy sprawią, że będziemy pracownikami uporządkowanymi — jednym z nich jest strach. Robotnik będzie przedmiotem, a nie podmiotem. – To totalna bzdura czy takie polityczne fajerwerki, to wszystko – skomentował tego typu dźwięk poseł. Seinfelda. Wiceminister pracy Radosław Mlecko, przedstawiając rządowy projekt ustawy, wyjaśnił, że wydłużenie okresu rozliczeniowego wymaga porozumienia ze związkami. Jeśli nie istnieją w danej firmie – wybierz przedstawicieli pracowników w sposób stosowany przez danego pracodawcę. Okres rozliczeniowy nie może zostać przedłużony bez zgody związku lub przedstawiciela pracowników. To ważny mechanizm ograniczający nadużycia związane z wykorzystaniem tej szansy, jaką stworzyliśmy firmom, pracodawcom i pracownikom – powiedział. Drugi to obowiązek powiadomienia PIP o zawarciu umowy i przesłania kopii. Dlatego inspekcja może sprawdzić funkcjonalność tego rozwiązania. (Z różnych powodów, w tym finansowych, ta możliwość ma większy potencjał niż rzeczywistość – wyjaśniła Izba Gmin). Zdaniem wiceministra, istotą projektu nowelizacji rządowego prawa pracy nie jest – wbrew pozorom – wydłużenie okresu rozliczeniowego, ale porozumienie pomiędzy partnerami dialogu społecznego na poziomie firmy lub filii. Nie przedłużamy okresu rozliczeniowego, stwarzamy możliwość uzgodnienia w tej sprawie partnerów społecznych.

Piękna i inspirująca filozofia obu powyższych projektów jest w obecnej sytuacji wyolbrzymiona, jest bardziej znaną aspiracją niż drogowskazem. Partie „nie kupiły”, nie było porozumienia co do kształtu kodeksu, a konstytucja świata pracy narodziła się bez jego zgody.

mężczyzna do mężczyzny

Kluczem jest to, że osoba komunikuje się z nim, zgadzam się, ale stosunki pracy mają inny wymiar. To zależność, której się nie zauważa – powiedział autorom obu projektów Henryk Nakonieczny, członek NSZZ „S” KK, wybitny działacz związkowy i były górnik. Wskaźniki zależności stawiają pracowników w niekorzystnej sytuacji, dalekie od partnerstwa. Dlatego jego zdaniem przedstawiciele pracowników, wybierani w sposób przyjęty przez danego pracodawcę, są organem wątpliwym pod względem bezstronności podejmowania decyzji. Związki znają różne przykłady i mówią, że w małych firmach prezes z reguły wyznacza przedstawiciela pracowników, np. swojego sekretarza, a nawet teściową, która pracuje w jego firmie. Żeby tak z drugim rozmawiać, trzeba szukać innych rozwiązań – uważa Nakonieczny. Wiceminister Mleczko nie zaprzecza, że ​​bez związków zawodowych czy rad pracowniczych, a większość firm nie istnieje, kwestia wprowadzenia załóg jest problemem systemowym.

Można złośliwie zauważyć, że trzydzieści lat temu w Stoczni Gdańskiej, kolebce „S”, odbyła się rozmowa „biegun do bieguna”, a dziś mamy pytanie o pracę „ludzi dla ludzi”. Co przegapiliśmy i gdzie jest błąd?

Wróćmy do przysłowiowego „naszego barana”. Kwestia umów o czas pracy jest trudna i wymaga od prawodawców racjonalnego wyważenia argumentów interesariuszy. Na przykład H. Nakonieczny postulował diagnozę społecznych konsekwencji proponowanych rewolucyjnych zmian w stosunkach pracy i godzinach pracy. W końcu wielu pracowników będzie musiało zmienić sposób funkcjonowania domu z dnia na dzień, uważa. Czy zmieni to działanie usług publicznych, szkół i przedszkoli, przychodni itp.? W jaki sposób elastyczne godziny pracy mogą zapewnić opiekę dzieciom i osobom starszym? Jak „ustawić” budżet domowy? Pracownicy godzinowi będą doświadczać bardzo dużej zmienności płac. Większość gospodarstw domowych ma stałe wydatki, opłaty, nie mówiąc już o pożyczkach. Banki nie dbają o to, w jakim systemie dana osoba pracuje, podało źródło związkowe, a banki wymagają comiesięcznych spłat kredytów niezależnie od poziomu i tempa odszkodowań klientów czy pracodawców.

Te ustawy są naprawdę rewolucyjne, w swoich uchwałach pozwolą pracownikowi – jak mówi ekspert OPZZ Paweł Śmigielski – odbudować swoje życie osobiste i finansowe.

Jednak z drugiej strony, gdy płonie las, teraz nie czas żałować róż, kryzys może sprowadzić takie pożary do Polski. Gdybyśmy nie wprowadzili tych zmian, wiele osób nie miałoby opisanego tu kłopotu, po prostu nie robiliby nic przez całą dobę od rana do wieczora, bo nie mieliby pracy – obalanie posłów. Seinfelda. Podane przez niego informacje były jego zdaniem druzgocące. Bundesbank zwiększył rezerwy o 100%, z 6,7 mld euro do 14,4 mld euro, ponieważ spodziewa się tam pogłębienia kryzysu. Prawie 80% polskiego handlu pochodzi z krajów UE, a jedna czwarta z Niemiec. Zastanawialiśmy się, czy powinniśmy pomóc w utrzymaniu pracy i czy ktoś mógłby zabrać dzieci po wyjściu z pracy. Co zrobi, skąd weźmie pieniądze, kiedy straci pracę? kłócił się ze złością. Dodał: – Albo zbudujemy przewagę konkurencyjną wobec krajów, które zabierają nam pracę, albo nie zainwestują u nas, bo mają kryzys, a my mamy nasze prawo pracy, albo wpadniemy w ten kryzys dla nich.

Doradca zarządu Lewiatana i przedsiębiorca Jeremi Mordasewicz uważa, że ​​w obecnej sytuacji naszą jedyną przewagą konkurencyjną jest siła robocza i jej elastyczność. Podał malowniczy przykład: gdyby Niemcy byli tak ciężko opancerzonymi rycerzami na polu bitwy, to byśmy zwyciężyli – bez takiej zbroi, tylko zwinność. Dlatego jego zdaniem potrzebujemy większej elastyczności godzin pracy niż w krajach rozwiniętych. Świadczy o tym popularność umów czasowych (w tym cywilnoprawnych) wśród pracodawców. Mówiąc o „S” próbującym je ograniczyć, wyjaśnił, dlaczego te porozumienia tak się rozwinęły w Polsce. Tylko dlatego, że nie dajesz nam możliwości zaplanowania procesu produkcyjnego, zaplanuj godziny pracy według potrzeb. Czy chcemy takiego podwójnego rynku pracy? Ponieważ połowa mojego personelu jest w 100% sztywna – mam mało miejsca na ruchy, druga połowa musi być absolutnie elastyczna. Gdybyśmy mieli osiągnąć 50% elastyczność dla wszystkich, nie byłoby dwóch oddzielnych elementów. Po prostu, szczerze mówiąc, związki nie są zbyt zainteresowane, ponieważ działają w różnych obszarach.

W sektorze MŚP powszechne są wahania zamówień i produkcji. Świat stabilnych zamówień i stabilnej produkcji się skończył i już nie wróci.

„Śmieciarka”: ratunek czy przekleństwo?

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2011 roku na podstawie umów o dzieło lub umów o dzieło pracowało dokładnie 1 012 900 osób. osób, prawie pół roku temu – 5,467 mln. Dane za rok poprzedni nie były dostępne na początku kwietnia. W tym roku było 1,6221 mln pracowników kontraktowych na czas określony. 78,884 mln. Tak zwani pracownicy pracownicy etatowi. Liczbę osób prowadzących działalność na własny rachunek szacuje się na 1,3-1,4 mln. Na początku kwietnia „Rzeczpospolita” (nr 78) informowała według własnych wyliczeń, że umowy śmieciowe są błahe i że około 600 tys. ludzi jest zmuszanych do wykonywania tych prac, a nie z wyboru. ludzie. Jeśli chodzi o zatrudnienie łącznie z rolnictwem – 16,2 mln – to właściwie marża. Wszystko jednak zależy od przyjętej definicji. Jeśli traktujemy wszystkie umowy czasowe jak śmieci, jak to robią związki, a na co protestują pracodawcy, to jesteśmy rekordzistami w porównaniu z Europą – średnia unijna to 14,1%, podczas gdy nasz kraj to 27%.

Od początku tego roku PIP sprawdza i analizuje np. czy umowa powierzenia, czy umowa o dzieło nie powinna być umową o pracę. Zgodnie z prawem pracy pracownik wykonujący określone zadanie na określonych podległych warunkach oraz kierownictwo wykonuje pracę zgodnie z umową o pracę. Bezrobocie oznacza, że ​​każdy rodzaj umowy jest akceptowany bez dyskusji, bez wyboru. Dobrze też, że posłowie chcą zakończyć naruszenia. Ale wątpię, czy prawo powstrzyma niektórych „handlarzy śmieci”, którzy właśnie się opłacili. Członkowie związku ochrzcili imieniem Sezari Kazimizak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. O płacach minimalnych i umowach śmieciowych zgłoszonych podczas konferencji “Platforma Oburzeni” w Gdańsku. W liście otwartym do lidera „S” Piotra Dudy napisał:

Chyba nie wiesz, ale chcę Ci powiedzieć, że przedsiębiorcy mają głębokie pytanie… jaką płacę minimalną chcesz ustalić i czy zamierzasz znieść umowy cywilnoprawne.

Jego zdaniem wielu młodych ludzi bez niskiego wykształcenia lub mieszkańców małych miejscowości ma pracę dzięki umowom cywilnoprawnym. (…) Robimy to, co Pan ma czynić – chronimy najsłabszych i najbiedniejszych, dziękujemy nam za jakąkolwiek pracę, którą mają. Gdybyście naprawdę interesowali się ich losem, protestowalibyście przeciwko podatkowi od pracy, który w Polsce jest opodatkowany jak wódka, co jest główną przyczyną bezrobocia.

Cóż, elastyczność ma nie tylko nazwę, jak widać, rozmowa przedsiębiorca-pracownik (członek związku) też ją ma.